POKOJOWA  NAGRODA  NOBLA







 

 

W 1994 r. Pokojową Nagrodę Nobla za wybitny wkład w dzieło przywracania pokoju na Bliskim Wschodzie uhonorowano Przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata, Premiera Izraela, Icchaka Rabina i Ministra Spraw Zagranicznych Izraela Szimona Peresa. Podczas uroczystości, jaka odbyła się 10 grudnia 1994 r. w Oslo, Laureatom przekazano złoty medal i nagrodę w wysokości 310 tysięcy dolarów.

Za Ambasadą Izraela w Polsce publikujemy obszerne fragmenty przemówień Laureatów, wygłoszonych podczas tej uroczystości:

Przemówienie Jasera Arafata,
Przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej.

     "W imię Boga miłosiernego, współczującego. Lecz jeśli nieprzyjaciel skłania się ku pokojowi, i ty skłoń się ku pokojowi, i miej ufność w Bogu.

     Wasze Wysokości, Panie Przewodniczący Nagrody Nobla, Panie i Panowie!

     Odkąd mój naród zawierzył mi trudne zadanie poszukiwania naszego utraconego domu, wypełnia mnie gorąca wiara, że ci, którzy na wygnaniu strzegli jego kluczy niczym własnego ciała, jak też ci, którzy cierpieli od ran w ojczyźnie, zachowując swą tożsamość, zostaną nagrodzeni za swoje poświęcenia powrotem i wolnością. Wypełnia mnie także wiara, że wyczerpująca wędrówka długim szlakiem cierpienia zakończy się na progu naszego domu. Gdy wspólnie świętujemy pierwszy brzask nowiu pokoju, w duchu spoglądam z tego podium w oczy męczennikom. Zapytują mnie o ziemię mego narodu i o swe opuszczone siedziby. Skrywam przed nimi łzy i mówię: Ileż mieliście racji; szczodra ofiara waszej krwi umożliwiła nam ujrzenie świętej ziemi i poczynienie pierwszych kroków w trudnej walce, walce o pokój, pokój mężnych. (...)

     Wiem, Panie Przewodniczący, że ta niezwykle znacząca nagroda nie została przyznana mi i moim partnerom, Premierowi Izraela Icchakowi Rabinowi i Ministrowi Spraw Zagranicznych Izraela Szimonowi Peresowi, jako ukoronowanie misji, którą wypełniliśmy. Ma nas ona zachęcić, byśmy zmierzali drogą, na którą wstąpiliśmy, byśmy wydłużyli krok z głębszą świadomością i bardziej szczerymi intencjami. W ten sposób będziemy mogli przemienić szansę na pokój, pokój mężnych, ze słów na papierze w rzeczywistość na ziemi i staniemy się godni, by nieść przesłanie, które nam powierzyły obydwa nasze narody, świat i ludzkość. Palestyńczycy, których sprawa jest strażnikiem bram pokoju arabsko-izraelskiego, podobnie jak ich arabscy bracia wyglądają wszechstronnego, sprawiedliwego i trwałego pokoju, opartego na zasadzie: ziemia za cenę pokoju i pozostającego w zgodzie z prawem międzynarodowym.

     Pokój jest dla nas wartością i korzyścią. Jest absolutną ludzką wartością, dzięki której człowiek może rozwijać swe człowieczeństwo w swobodzie, której nie mogą ograniczać względy regionalne, religijne czy narodowościowe. Przywraca stosunkom arabsko-żydowskim ich niewinną naturę i daje świadomości arabskiej możliwość wyrażenia - w kategoriach absolutnie ludzkich - zrozumienia dla europejskiej tragedii Żydów. Stwarza też świadomości żydowskiej okazję dla wyrażenia cierpienia Palestyńczyków, wypływającego z historycznego przecięcia się naszych dróg, i pochwycenia echa tego cierpienia w zbolałej żydowskiej duszy. Ci, którzy zaznali bólu, są bardziej zdolni do zrozumienia cierpienia innych. Pokój jest także korzyścią, ponieważ w atmosferze sprawiedliwego pokoju naród palestyński będzie mógł zaspokoić swoje dążenia do niepodległości i niezależności, do rozwijania swego bytu narodowego i kulturalnego poprzez stosunki dobrosąsiedzkie, wzajemny szacunek i współpracę z narodem izraelskim. Pokój umożliwi narodowi izraelskiemu określenie swej bliskowschodniej tożsamości, a także ekonomiczne i kulturalne otwarcie się na arabskich sąsiadów, pragnących rozwijać swój region, któremu długotrwała wojna uniemożliwiła dotąd zajęcie należnej pozycji w dzisiejszym świecie, w atmosferze demokracji, pluralizmu i dobrobytu.

     Wojna jest przygodą; także pokój to wyzwanie i ryzykowna gra. Jeśli nie umocnimy pokoju tak, by zniósł wichry i burze, jeśli go nie wesprzemy i nie utwierdzimy, gra będzie wystawiona na groźby, a może na upadek. Dlatego z tego podium wzywam moich partnerów w pokoju do przyspieszenia procesu pokojowego, do osiągnięcia wczesnego wycofania, utorowania drogi do wyborów i przejścia do drugiego etapu w zapowiadanym czasie, tak, aby pokój przybierał na sile i stał się trwałą realnością. Rozpoczęliśmy proces pokojowy w oparciu o zasadę: ziemia za pokój, o rezolucje ONZ numer 242 i 338 i inne rezolucje międzynarodowe, wzywające do zapewnienia praw dla narodu palestyńskiego. O ile proces pokojowy nie osiągnął jeszcze swego celu, o tyle nowa atmosfera zaufania i skromne wysiłki pierwszego i drugiego roku jego trwania są obiecujące. Zatem strony powinny pilnie zaprzestać wahań, złagodzić podejmowane środki i osiągnąć pozostałe cele, wśród których najistotniejsze znaczenie ma przemieszczenie sił i podjęcie kroków na rzecz wycofania się Izraela z Zachodniego Brzegu i osiedli. Doprowadzi to ostatecznie do powszechnego wycofania i umożliwi naszemu społeczeństwu budowę własnej infrastruktury i pełne wykorzystanie swego położenia, dziedzictwa, wiedzy i świadomości dla sformowania naszego nowego świata. W tym kontekście wzywam Rosję i Stany Zjednoczone, sponsorów procesu pokojowego, do nasilenia działań, do wzięcia udziału w krystalizowaniu się procesu i przezwyciężenia stojących przed nim przeszkód. Usilnie skłaniam Norwegię i Egipt, jako gospodarzy porozumienia palestyńsko-izraelskiego, do kontynuowania dobrej inicjatywy, która wyszła z Oslo, by dotrzeć do Waszyngtonu i Kairu. (...) Pilnie nakłaniam także inne państwa, z których większość to fundatorzy, do szybkiego wniesienia swego wkładu, co umożliwi narodowi palestyńskiemu przezwyciężenie problemów ekonomicznych i społecznych, dokonanie przebudowy i stworzenie niezbędnej infrastruktury. Pokój nie może się umacniać i ustabilizować, dopóki nie zostaną spełnione podstawowe warunki materialne z tym związane. (...)

     Upatrujemy w pokoju opcję strategiczną raczej niż taktyczną, na którą wpływają czasowe kalkulacje zysków i strat. Proces pokojowy ma nie tylko charakter polityczny. Jest to proces kompleksowy, w którym istotną rolę odgrywają: świadomość narodowa, rozwój ekonomiczny, naukowy i techniczny. Również wzajemne wpływy elementów kulturowych, społecznych i twórczych pełnią podstawową funkcję w umacnianiu procesu pokojowego. (...) Jako że zdecydowaliśmy się wspólnie żyć w pokoju, powinniśmy zbudować nasze współżycie na solidnych podstawach, które byłyby wiecznotrwałe i zostałyby przejęte przez przyszłe pokolenia. W tym kontekście, pełne wycofanie z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy pociąga za sobą dogłębną dyskusję na temat osiedli, które przecinają jedność geograficzną i polityczną, uniemożliwiają swobodny ruch między terenami Zachodniego Brzegu i Gazy, i stanowią wylęgarnię napięć, kłócących się z duchem pokoju. (...) Co do Jerozolimy, jest to duchowy dom chrześcijan, muzułmanów i żydów. Dla Palestyńczyków jest to miasto nad miastami. Żydowskie świątynie miasta to nasze świątynie, podobnie jak świątynie islamskie i chrześcijańskie. Uczyńmy, więc Jerozolimę międzynarodowym symbolem tej harmonii duchowej, jasności kulturowej i religijnego dziedzictwa całej ludzkości. (...)

     Wasze Wysokości, Panie i Panowie, podkreślam, że odnajdziemy się w pokoju bardziej, niż w konfrontacji i konflikcie. Jestem pewny, że Izraelczycy odnajdą siebie w pokoju bardziej niż w wojnie.

     Chwała niech będzie Bogu na wysokościach, ziemi - pokój, a dobra wola ludziom."

 

Przemówienie Icchaka Rabina,
Premiera Izraela.

     "Wasze Wysokości, Szanowny Panie Przewodniczący i Członkowie Norweskiego Komitetu Nagrody Nobla, Czcigodny Panie Premierze Norwegii, Koledzy - Laureaci, Szanowni Goście! (...)

     W wieku, gdy większość młodych ludzi zmaga się z tajnikami matematyki i sekretami Biblii; w wieku, gdy rozkwita pierwsza miłość; we wrażliwym wieku lat szesnastu wręczono mi karabin, abym mógł się bronić. Nie to było moim marzeniem. Chciałem być inżynierem. Uczyłem się melioracji w szkole rolniczej i uważałem, że bycie inżynierem to bardzo ważne zajęcie na wypalonym słońcem Bliskim Wschodzie. Nadal tak uważam. Jednak zmuszony byłem przywyknąć do broni. Długie lata służyłem w armii. Na mnie spoczywała odpowiedzialność za to, że młodzi mężczyźni i kobiety, którzy pragnęli żyć i kochać, poszli na śmierć. Padli w obronie naszego życia. (...) Z tego miejsca chciałbym dziś oddać honor tym, których kochaliśmy - i naszym niegdysiejszym nieprzyjaciołom. Chciałbym oddać honor im wszystkim - poległym wszystkich krajów i wszystkich wojen; członkom ich rodzin, którzy znoszą ciężar osierocenia; okaleczonym, których blizny nigdy się nie zagoją. Dziś chciałbym złożyć hołd każdemu z nich, gdyż ta ważna nagroda do nich należy. (...)

     Ze wszystkich wspomnień, jakie zgromadziłem w ciągu siedemdziesięciu dwóch lat mojego życia, najwyraźniej, do ostatniego z mych dni, pamiętać będę ciszę; ciężką ciszę chwilę potem i złowrogą ciszę chwilę przedtem. Jako żołnierz, jako dowódca, jako minister obrony wydałem rozkaz przeprowadzenia wielu operacji. Obok radości zwycięstwa i żalu po tych, którzy zginęli, zawsze pamiętać będę ten moment tuż po podjęciu decyzji. (...) W chwili ogromnego napięcia na moment zanim palec naciśnie spust, zanim lont zacznie się palić; wśród przerażającego spokoju tej chwili jest jeszcze czas, by rozważać w samotności: Czy naprawdę działanie jest konieczne? Czy nie ma wyboru? Nie ma innej drogi? (...)

     Ze wszystkich wspomnień, jakie zgromadziłem w ciągu siedemdziesięciu dwóch lat mojego życia, przywołuję na pamięć nadzieję. Nasz naród wybrał nas, byśmy przynieśli mu życie. Jakkolwiek brzmi to okropnie, ich życie jest w naszych rękach. Dziś ich oczy wpatrzone są w nas, ich serca pytają: Jak jest użyta siła, która została powierzona tym ludziom? Jaki ranek przyniesie nam jutro przebudzenie ze snu? Dzień pokoju? Wojny? Śmiechu? Łez? Dziecko przychodzi na świat w całkowicie niedemokratyczny sposób. Nie może sobie wybrać ojca ani matki, płci czy koloru skóry, religii, narodowości czy ojczyzny. To nie ono wybiera, czy rodzi się w pałacu, czy w baraku, czy przyjdzie mu żyć pod rządami despotycznymi, czy demokratycznymi. Od chwili, gdy z zaciśniętymi piąstkami przychodzi na świat, o jego losie w znacznej mierze postanawiają przywódcy narodu. To oni decydują, czy żyje w luksusie, czy w rozpaczy, w poczuciu bezpieczeństwa, czy w lęku. (...) Przywódcy narodów muszą zapewnić swym ludom warunki - czy, jeśli Państwo wolą, infrastrukturę - umożliwiające im czerpanie przyjemności z życia: swobodę mowy i podróżowania, pożywienie i schronienie, a co najważniejsze: samo życie. Martwy człowiek nie może korzystać ze swych praw. Dlatego każde państwo musi chronić i zachowywać kluczową wartość etosu narodowego: życie swoich obywateli. (...) Jest tylko jeden radykalny sposób na usankcjonowanie życia ludzkiego. Tym jedynym radykalnym rozwiązaniem jest prawdziwy pokój. (...)

     Jesteśmy w trakcie budowania pokoju. Architekci i inżynierowie zajęci są swym dziełem nawet teraz, dzisiejszego wieczoru, kiedy my zebraliśmy się w Oslo. Budują pokój, warstwa po warstwie, cegła po cegle. Praca jest ciężka, skomplikowana, nużąca. Błędy mogą spowodować osłabienie całej konstrukcji i przywieść nas do katastrofy. Jesteśmy, zatem zmuszeni dobrze wykonać tę pracę - pomimo żniwa morderczego terroryzmu, pomimo fanatyzmu i okrucieństwa wrogów pokoju. Będziemy kontynuować proces pokojowy z determinacją i wytrwałością. Nie zatrzymamy się. Nie ustąpimy. Pokój zatriumfuje nad wszystkimi swoimi wrogami, bo alternatywa napawa lękiem nas wszystkich. I zwyciężymy. Zwyciężymy, bo uważamy budowę pokoju za wielkie błogosławieństwo dla nas i dla naszych dzieci, które przyjdą po nas. Uważamy za błogosławieństwo dla wszystkich naszych sąsiadów i dla naszych partnerów w tym przedsięwzięciu - Stanów Zjednoczonych, Rosji, Norwegii - którzy zrobili tak wiele, by doprowadzić do porozumień podpisanych tutaj, następnie w Waszyngtonie, a potem w Kairze; porozumień wyznaczających początek rozwiązania najbardziej długotrwałego i najtrudniejszego elementu konfliktu arabsko-izraelskiego: sporu palestyńsko-izraelskiego. Dziękujemy wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Każdego ranka budzimy się teraz jako nowi ludzie. Pokój jest możliwy. Widzimy nadzieję w oczach naszych dzieci. Widzimy blask na twarzach naszych żołnierzy, na ulicach, w autobusach, na polach. Nie wolno nam ich zawieść. Nie zawiedziemy ich. (...)

     Na zakończenie proszę pozwolić mi podzielić się z Państwem tradycyjnym żydowskim błogosławieństwem, które powtarzał mój naród w czasach dobrych i w złych, na znak swych najgłębszych tęsknot: "Pan da siłę swemu ludowi; Pan pobłogosławi swój lud - i nas wszystkich - pokojem..."."

 

Przemówienie Szimona Peresa,
Ministra Spraw Zagranicznych Izraela.

     "Wasze Wysokości, Panie Przewodniczący Komitetu Nagrody Nobla, Panowie Premierzy, Panie Przewodniczący, Członkowie Rządu Norweskiego, Szanowni Goście!

     Dziękuję Komitetowi Nagrody Nobla za decyzję uczynienia mnie laureatem tegorocznej nagrody. Miło mi, że otrzymuję tę nagrodę wraz z Icchakiem Rabinem, z którym przez długie lata ciężko pracowałem na rzecz obrony naszego kraju i z którym teraz pracuję dla sprawy pokoju w regionie. Jest to hołd dla jego śmiałego przywództwa. Uważam, że jest rzeczą stosowną przyznanie tej nagrody Jaserowi Arafatowi. Porzucenie przez niego ścieżki konfrontacji na rzecz dialogu otworzyło drogę dla pokoju między nami a narodem palestyńskim, któremu życzymy wszystkiego najlepszego w przyszłości. (...)

     Od najwcześniejszych lat wiedziałem, że gdy jesteśmy zmuszeni starannie zaplanować kolejne etapy podróży, wolno nam snuć marzenia o jej celu. Człowiek może się czuć tak stary, jak na to wskazują jego lata, lecz jednocześnie tak młody, jak jego marzenia. Prawa biologii nie odnoszą się do optymistycznych życzeń. Urodziłem się w małym żydowskim miasteczku na Białorusi, z którego żydowskości nic dziś nie pozostało. Od wczesnego dzieciństwa uważałem swe miejsce urodzin za stację w drodze. Marzeniem mojej rodziny i moim własnym było żyć w Izraelu, zaś nasza podróż do portu w Jaffie była snem, który się ziścił. Gdyby nie to marzenie i ta podróż, prawdopodobnie zginąłbym w płomieniach, jak wielu moich współbraci, wśród nich zaś większość członków mojej własnej rodziny. Poszedłem do szkoły w młodzieżowej osadzie rolniczej w sercu Izraela. Osadę i jej pola otaczał drut kolczasty, który oddzielał ich zieloność od ponurości wrogiego otoczenia. Rankiem z kosą na ramieniu wychodziliśmy na pola, by zbierać plon naszej pracy. Wieczorem wychodziliśmy z bronią, by bronić swego życia. W szabat chadzaliśmy w odwiedziny do naszych arabskich sąsiadów. W szabat rozmawialiśmy z nimi o pokoju, przez pozostałą część tygodnia wymienialiśmy ogień z karabinów w ciemności. Z młodzieżowej osady Ben Szemen moi towarzysze i ja przenieśliśmy się do kibucu Alumot w Dolnej Galilei. Nie mieliśmy domów, elektryczności ani bieżącej wody, lecz mieliśmy wspaniałe widoki i wzniosłe marzenie: zbudować nowe, egalitarne społeczeństwo, które będzie nobilitacją dla każdego ze swoich członków. Nie wszystko to stało się faktem, jednak nie wszystko także poszło na marne. Część, która się urzeczywistniła, stworzyła nowy krajobraz. Pozostała część po dziś dzień tkwi w naszych sercach. Przez dwie dekady, w Ministerstwie Obrony, miałem zaszczyt ściśle współpracować z człowiekiem, który był i pozostaje moim zdaniem najwybitniejszym synem narodu żydowskiego naszych czasów. Od niego nauczyłem się, że program na dziś powinna kształtować wizja przyszłości; że dzięki wierze można przezwyciężać przeszkody; że można czuć się rozczarowanym - lecz nigdy zrozpaczonym. A nade wszystko nauczyłem się, że najistotniejszym względem jest wzgląd moralny. Dawid Ben Gurion odszedł, lecz, lecz jego wizja bycia narodem szczególnym, który żyje w pokoju z sąsiadami, nadal rozkwita. (...)

     Był czas, kiedy wojnę prowadzono z braku wyboru. Dzisiaj pokój jest jedyną opcją dla nas wszystkich. Przyczyny tego stanu są głębokie i nieodwracalne. Źródła bogactwa materialnego i siły politycznej uległy zmianie. Nie decyduje już o nich wielkość terytorium zdobytego w wyniku wojny. Dziś są konsekwencją potencjału intelektualnego, zdobytego głównie poprzez edukację. (...) Państwa zwykły dzielić świat na przyjaciół i wrogów. Wrogowie są teraz uniwersalni - nędza, głód, radykalizacja religijna, pustynnienie, narkotyki, rozprzestrzenianie broni jądrowej, dewastacja środowiska. Zagrażają wszystkim narodom, tak jak nauka i informacja są dla wszystkich narodów potencjalnymi sprzymierzeńcami. (...)

     Dziś, podobnie jak w młodości, mam swoje marzenia. Wspomnę dwa z nich: związane z przyszłością narodu żydowskiego i przyszłością Bliskiego Wschodu. (...)

     W ciągu pięćdziesięciu lat istnienia Izraela nasze wysiłki skupiały się na odtworzeniu ośrodka terytorialnego. W przyszłości będziemy musieli skierować je w głównej mierze ku wzmocnieniu naszego ośrodka duchowego. Judaizm - czy żydowskość - to melanż wiary, historii, kraju i języka. Bycie Żydem oznacza przynależność do narodu zarówno unikalnego, jak uniwersalnego. Moją największą nadzieją jest, że nasze dzieci, podobnie jak nasi przodkowie, nie będą zadowalać się tym, co chwilowe i pozorne, lecz będą kontynuować rycie historycznej żydowskiej bruzdy na polach ducha ludzkiego, że Izrael stanie się ośrodkiem naszego dziedzictwa, nie tylko ojczyzną naszego narodu; że naród żydowski, inspirowany przez inne narody, jednocześnie będzie dla innych źródłem inspiracji. (...)

     Drugie marzenie związane jest z Bliskim Wschodem. Na Bliskim Wschodzie większość ludzi żyje w biedzie i niedoli. Potrzebna jest nowa skala priorytetów, w której broń będzie u podstawy, a na szczycie sytuować się będzie regionalna gospodarka rynkowa. Bliski Wschód to wielkie przedszkole, wielka szkoła: większość mieszkańców regionu - ponad 60% - ma poniżej osiemnastu lat. Można i trzeba ofiarować im nową przyszłość. (...) Rola Izraela na Bliskim Wschodzie powinna polegać na wkładzie w wielkie, trwałe odrodzenie regionu: w powstanie Bliskiego Wschodu bez wojen, bez wrogów, bez pocisków balistycznych, bez głowic nuklearnych; Bliskiego Wschodu, gdzie ludzie, dobra i usługi mogą swobodnie się przemieszczać bez potrzeby odpraw celnych czy zezwoleń policyjnych; Bliskiego Wschodu, gdzie każdy wierzący będzie mógł modlić się we własnym języku (...); Bliskiego Wschodu, którego narody będą dążyć do równości ekonomicznej i promować pluralizm kulturowy; Bliskiego Wschodu, gdzie młodzi mężczyźni i kobiety mogą zdobywać wykształcenie uniwersyteckie; Bliskiego Wschodu, który pod względem standardów życia nie ustępuje w żaden sposób krajom najbardziej rozwiniętym - rzekłbym, Bliskiego Wschodu niczym Skandynawia; Bliskiego Wschodu, gdzie woda płynie by gasić pragnienie, sprawiać, by rosły plony i pustynie kwitły, gdzie żadne wrogie granice nie niosą z sobą śmierci, głodu, rozpaczy czy wstydu; Bliskiego Wschodu konkurencji, nie dominacji; Bliskiego Wschodu, gdzie ludzie są przyjaciółmi, nie nieprzyjaciółmi; Bliskiego Wschodu, który nie jest areną zabijania, lecz kreatywności i wzrostu; Bliskiego Wschodu, który tak szanuje swą historię, że dba, by przydać jej nowych, zaszczytnych rozdziałów; Bliskiego Wschodu, który będzie służył całemu światu jako ośrodek duchowy i kulturowy. (...)

     Doczekaliśmy wieku, w którym dialog jest naprawdę jedynym sposobem rządzenia światem. Wasze Wysokości, Panie i Panowie, pozwólcie życzyć sobie pomyślnego Nowego Roku, roku nadziei i pokoju."

 

 

     10 grudnia 1994r. w Oslo miało miejsce uroczyste wręczenie Pokojowej Nagrody Nobla. Otrzymali ją: premier Izraela Icchak Rabin, minister spraw zagranicznych Izraela Szimon Peres oraz przywódca OWP Jassir Arafat.

     W związku z tym wydarzeniem, z zaszczytnej funkcji w Komisji Pokojowej Nagrody Nobla zrezygnował Norweg Kaare Kristiansen, były minister energetyki i członek parlamentu. Uczynił to, ponieważ nie mógł zgodzić się z decyzją przyznania tej nagrody Jasserowi Arafatowi. Tego samego wieczoru, kiedy w Oslo wręczano laureatom nagrody, Kristiansen przybył do Jerozolimy, gdzie przywitał go wiwatujący dwutysięczny tłum. Oto fragment przemówienia, w którym Kristiansen uzasadnia swą decyzję:

     "Zanim rozpocznę, chciałbym podkreślić, że nie jest moją intencją wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Izraela.

     Wbrew opinii niektórych, moja rezygnacja nie była demonstracją przeciwko procesowi pokojowemu. Z drugiej jednak strony faktem jest, że porozumienie zawarte w Oslo oceniam bardziej realistycznie niż wielu innych polityków zarówno w Norwegii jak i Izraelu. Nie ulega wątpliwości, że przy stole konferencyjnym można osiągnąć pozytywne rezultaty, ale równie oczywiste jest, że na przestrzeni minionych miesięcy przemoc bardzo się nasiliła, oraz że autorytet Arafata jest kwestionowany nawet przez samych Arabów palestyńskich.

     Głównym kryterium oceny kandydatów do nagrody są ich dotychczasowe osiągnięcia na rzecz pokoju. Oceniając według tego kryterium Arafata bardzo trudno zaakceptować jego nominację. Jego kandydaturę uzasadniano okazywaną ostatnio gotowością do uczestniczenia w negocjacjach pokojowych jako zadatkiem świetlanej przyszłości. Wydaje mi się jednak oczywistym, że istnieje ogromny dystans między bezwzględnym terrorystą a świętym.

     Myślę również, że postawa Arafata w ciągu kilku ostatnich lat nie może stanowić rekompensaty za jego krwawą politykę prowadzoną z górą trzydzieści lat.

     Zatem przyznanie Arafatowi Pokojowej Nagrody Nobla miało stać się rękojmią powodzenia dalszych negocjacji pokojowych. Jeśli się nad tym zastanowić, to przyznanie Arafatowi nagrody w takich okolicznościach powinno być dla niego obraźliwe. Założenie, że musi on otrzymać nagrodę, aby opowiedzieć się za pokojem, jest właśnie najlepszym argumentem na odrzucenie jego kandydatury!

     Osobiście uważam, że ani sytuacja na Bliskim Wschodzie, ani stopień zaawansowania procesu pokojowego nie uzasadniały przyznania Pokojowej Nagrody Nobla w 1994 roku uczestnikom negocjacji bliskowschodnich. Mimo to większość członków Komisji uczyniła z żądania nagrody dla Arafata ultimatum. Nie mogłem tego zaakceptować. Uważam, iż stosowana przez tego człowieka polityka terroru i okrutnej przemocy całkowicie przesłania jego słowne deklaracje pojednania.

     Postawa polityczna Arafata nigdy nie kwalifikowała go do żadnej nagrody pokojowej. To Arafat celowo storpedował w 1974 roku w Maroko inicjatywę króla Jordanii Husseina, który proponował, aby kraje arabskie zawarły z Izraelem pokój. Kiedy Saddam Hussein rozpoczął wojnę przeciwko Kuwejtowi, to Arafat był najbardziej entuzjastycznym zwolennikiem agresora.

     (...) Zadałem, więc pytanie moim kolegom i sobie: Czy mamy jakąkolwiek gwarancję, że Arafat w przyszłości nie powróci do swej poprzedniej polityki, tym samym jeszcze bardziej umniejszając prestiż nagrody Nobla? Moja odpowiedź na to pytanie brzmi: nie, nie mamy żadnej takiej gwarancji. Wręcz przeciwnie, rezultatem międzynarodowego poparcia Arafata przez przyznanie mu nagrody może być jeszcze większy przelew krwi na świecie.

     Czy jednak - pytali niektórzy z moich przyjaciół - nie mógłbyś zadowolić się wyrażeniem swojego sprzeciwu, nie rezygnując z zasiadania w Komisji?

     Taka postawa byłaby bardzo niebezpieczna, oznaczałaby bowiem, że w podobnych przypadkach najlepiej pozostać obojętnym w stosunku do tego, co się dzieje. A obojętność jest najbardziej niebezpieczną postawą w takich sytuacjach.

     Niektórzy pytali mnie, dlaczego tak mi zależy na `zdyskwalifikowaniu` Arafata i jego Organizacji Wyzwolenia Palestyny, skoro wielu Izraelczyków zaakceptowało go jako partnera w negocjacjach pokojowych? To dobre pytanie, ale pozwólcie mi powiedzieć, że wynika ono z pomieszania dwóch różnych wartości, a mianowicie uczestniczenia w rozmowach pokojowych oraz człowieka posiadającego zalety moralne. Można bowiem zaakceptować, z powodów narzuconych przez okoliczności, negocjowanie ze złoczyńcą - choć nie twierdzę, że się powinno to czynić. Nie znaczy to jednak, że temu złoczyńcy należy się za negocjowanie nagroda.

     Niektórzy pytali mnie: Dlaczego, jako wierzący chrześcijanin, nie okażesz miłosierdzia Arafatowi, przebaczając mu jego dawne grzechy, jego zbrodnie i przelew krwi?

     Nie mam żadnego prawa przebaczać komukolwiek w imieniu ofiar jego zbrodni. Uważam, że miłosierdzie tam gdzie nie ma ani pokuty, ani przemiany serca, ani prośby o przebaczenie - jest daremne i jest znakomitym sposobem łamania praw moralnych, które muszą być zachowane w cywilizowanym i demokratycznym społeczeństwie.

     Nie można osiągnąć prawdziwego pokoju na drodze porozumień sformułowanych na papierze. Pokój musi wypływać z ludzkich serc i umysłów. Bez wzajemnego zaakceptowania się ludzi nigdy nie będzie pokoju."

[za BIM nr.2/1994]

 

Na poczatek

  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2002-2012 by Gedeon